„Azul” to seria gier planszowych w których wcielamy się w portugalskiego kafelkarza, witrażystę lub też ogrodnika (w zależności o gry) i układamy dzieło naszego rzemiosła z drobnych elementów. Od czasu jak kilka lat temu dostaliśmy pierwszą grę z tej serii, nasza kolekcja znacznie urosła i w tej chwili mamy je wszystkie. Niestety są to trochę gry dla starych ludzi i dzieci niechętnie w nie z nami grają. Więc gdy tylko wyjechały na wakacje, zrobiliśmy sobie maraton i zagraliśmy we wszystkie po kolei. Po tym wyczynie utwierdziłam się w swoich preferencjach co do tego, który Azul jest moim ulubionym, a które lubię trochę mniej.
Poniższy ranking jest całkowicie subiektywny i nie roszczę sobie prawa do oceny, która gra jest najlepsza. Akurat u mnie tak to wygląda, ale np. mój mąż miejsca 1-4 ma w dokładnie odwrotnej kolejności niż ja. Więc proszę mnie nie linczować, jeśli to Azul 5211 jest waszym ulubionym.
Ostatnie, piąte miejsce zajmuje Azul 5211. Jest to fajna i szybka karcianka, ale ma dwie wady:
- Nie została wydana w Polsce, przez co trochę namęczyłam się nad niemiecką instrukcją.
- Nie jest Azulem.
No cóż, jest to po prostu specjalne wydanie gry 5211 z obrazkami z pierwszej gry z serii „Azul” . Mechanika gry nijak się nie ma do mechaniki azulowej i wydanie tej gry wygląda na typowy skok na kasę. Gdyby nie to, że gra udaje coś, czym nie jest, to oceniłabym ją lepiej, bo gra się całkiem przyjemnie.
Miejsce 4 – pierwszy, oryginalny, klasyczny Azul. To, że jest tak nisko w tym rankingu to nie znaczy, że go nie lubię. Gdyby tak było, to nie byłoby w ogóle tego zestawienia, bo nie spróbowałabym innych gier z serii. Pierwszy Azul jest najprostszy do grania, przez co już trochę mi się znudził. Ale to, co w tym momencie dla mnie jest wadą, dla kogoś innego może być zaletą. Jest to nadal najlepszy Azul na spróbowanie tej serii.
Kolejną rzeczą, w której ten Azul przegrywa u mnie z innymi jest szata graficzna. Ale jak to? Gra, która jest znana właśnie z oprawy wizualnej? Ano tak. Nie zaprzeczam, że wzory kafelków są ładne, ale kolorystyka wszystkich elementów jest nieco smętna. Niby drobiazg, ale ma wpływ na mój nastrój podczas gry i przez to przyjemniej gra mi się w kolejne Azule, które są nieco radośniejsze.
Miejsce trzecie – najnowsza z gier: „Azul – ogród królowej”. Ta gra z kolei idzie w kierunku drugiego ekstremum – jest bardzo skomplikowana. Mózg po niej paruje.
Dużą wadą tej gry jest projekt kafelków, a konkretnie ich kolory. Na przykład na żółtych kafelkach słabo widać obrazki. Z daleka ciężko też odróżnić jasnofioletowy od ciemnofioletowego. W poprzednich edycjach starano się, aby gra była grywalna również dla osób nierozróżniających wszystkich kolorów. W tej nie dość, że przestano o tym myśleć, to jeszcze zrobiono ją tak, że jest to trudne nawet dla osób z pełnym widzeniem kolorów. Na tym, że trzeba się dokładnie przyglądać kafelkom a i tak łatwo o pomyłkę, komfort gry mocno cierpi.
Miejsce drugie – „Azul – letni pawilon”. Różnica między nim a miejscem pierwszym jest już minimalna. Tu nie mam się do czego przyczepić. Mechanicznie bardzo przypomina pierwszą grę z serii, ale jest trochę ciekawiej.
No i czas na miejsce pierwsze: „Azul – witraże Sintry”, zwany potocznie „hallsami” (albo przez niektórych anarchistów „strepsilsami”, ale co w ogóle za pomysł, przecież strepsilsy są okrągłe!).
Dlaczego najbardziej lubię tę edycję? Chyba przez jej wygląd. Przez to, że kafelki są przezroczyste, gra nimi daje zupełnie inne wrażenie niż w pozostałych Azulach.
Witraże Sintry są też najlepiej dostosowane do gry przez osoby nierozróżniające kolorów. Każdy kolor kafelków ma wyrzeźbiony swój wzór. Z racji tego, że znam dość blisko osoby z daltonizmem, zawsze zwracam uwagę na takie rzeczy. A te wzorki, oprócz zwiększania dostępności gry, dodatkowo sprawiają, że kafelki są po prostu śliczne.
Mechanika, chociaż opiera się na tych samych podstawach co w innych Azulach, ma jednocześnie najwięcej swoistych elementów. Moim zdaniem jest idealna dla kogoś, kto już trochę znudził się oryginalnym Azulem, ale nadal lubi ten typ gier.
To tyle mojego (co podkreślę jeszcze raz) subiektywnego rankingu. Lubię wszystkie te gry i każda może być tą najlepszą jeśli akurat potrzebuje się czegoś konkretnego. Na początek polecam pierwszego „Azula” lub ewentualnie „Letni pawilon”. Dla osób lubiących „mózgotrzepy”: „Ogród królowej”. Jeśli ma być średniotrudno: „Witraże Sintry” lub „Letni pawilon”. A jeśli jesteś kimś, kto lubi grę w karty, podoba mu się wizualnie pierwszy „Azul” i zna niemiecki, to i „Azul 5211” może znaleźć w tobie amatora.